środa, 9 lipca 2014

Kap, kap i spadające biustonosze

Zaintrygowałam? To super, ale jeszcze sobie poczekacie.
Chociaż nie, powiem to wprost.
Cycków nie będzie.


Skoro zboczuchy już sobie poszły... To się przyznam, że chodzi o wiatr. Dużo wiatru. I takiego mocnego, aż klamerki nie pomagają! Doszło do tego, że mój biustonosz poleciał pod prostopadłą do tej z balkonem ścianę bloku. Się działo! Na szczęście został schwytany nim uciekł gdzieś dalej.
Wiatrom towarzyszą deszcze, takie ulewne i krótkie urwania chmury. A tym z kolei towarzyszą burze - przyznaję, że bardzo mi to odpowiada, nie bez powodu przecież nazywam taką aurę swoją ulubioną, zastrzegam sobie jednak prawo do bycia w tej kwestii kapryśną i lubienia jej tylko wtedy, gdy jest przynajmniej względnie ciepło, ewentualnie zimno, ale nie muszę nigdzie wychodzić.Zmarzluch jestem, co poradzić - za mało tkanki tłuszczowej.
W każdym razie warunki pogodowe spełniają moje oczekiwania nawet jak weźmie się pod uwagę wszystkie możliwe kryteria, toteż pozostaje się cieszyć.
I łapać biustonosze. @_@
W sumie i tak lepiej mieć balkon niż nie mieć. Przyjemnie na takim posiedzieć, a moja nabyta (bo absolutnie nie wrodzona) praktyczność mówi, że to idealne miejsce na wieszanie prania w ciepłe dni. Wcześniej o tym nie myślałam, teraz jednak nie mam balkonu. 
Tak więc odczułam, i jest mi smutno.
Zwłaszcza, że nie mam pralki - ale to w Krakowie, a teraz jestem w domu, więc nie muszę się przejmować.
Relaks time :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz